Piosenka do czytania :3 (w sumie może trochę zbyt szybka do lektury, ale i tak nie mogłam się powstrzymać od wstawienia jej tutaj :v)
-To
naprawdę konieczne? –spytała dziewczynka ze zmartwioną miną, siedząc na stosie
skrzynek i wymachując lekko nogami.
-Przecież
wiesz, jak jest –mówiąc to podniósł kolejne pudło, jednak gdy miał je już na
wysokości kolan, niespodziewanie je upuścił, aż echo odbiło się od ścian
olbrzymiego hangaru. Złapał się za czoło i cicho syknął.
-Coś
się stało? –blondynka zeskoczyła i podeszła do niego.
-To
pewnie przez wyczerpanie –postarał się wysłać jej pocieszający uśmiech, ale
wyszedł z tego tylko krzywy grymas –nie za bardzo mam teraz czas na odpoczynek.
-Zbyt
się przepracowujesz braciszku –westchnęła i objęła jego ramię –może na dziś już
starczy?
-Jeszcze
tylko napiszę raport i... –zachwiał się lekko i podtrzymał ściany, by nie stracić
równowagi –albo… w sumie.
Dziewczynka
uśmiechnęła się do niego promiennie i pociągnęła go do wyjścia –Skończysz
później, potrzeba ci trochę wytchnienia.
Jej
starszy brat westchnął i postanowił zaprzestać jakichkolwiek prób stawiania
oporu. Powlókł się za nią niechętnie, gdy w oddali zobaczył postać zmierzającą
w ich stronę.
-Lili,
powiedz proszę, że mam przewidzenia –mruknął kąśliwie.
-Nie
bądź już taki złośliwy –powiedziała naburmuszona i zaczęła ciągnąć go rękaw,
gdyż ten zdążył już obrócić się i iść w drugą stronę.
-Czego
on tu szuka... –przewrócił teatralnie oczami i stanął w miejscu z marsową miną.
Sylwetka
zaczęła się przybliżać aż w końcu stanęła naprzeciw Szwajcarii trzymając dłonie
w długim, znoszonym płaszczu.
-O,
coś ty taki nieelegancki dzisiaj?
Gość
spojrzał na niego naburmuszony i odprychnął:
-Przestań,
nie mam nastroju na takie odzywki.
Vash
poprawił beret i spojrzał się w bok.
-Zastanawiam
się, dlaczego ciebie nie wzięli. Powinieneś być pierwszy na liście.
Przybysz
zaśmiał się krótko i na jego twarzy wykwitł bliżej nieokreślony grymas.
-Chyba
jednak trochę jest prawdy w powiedzeniu, że moim ludziom udało się przekonać
świat o dwóch rzeczach: że Beethoven był Austriakiem, a Hitler Niemcem. Ciekawe
prawda? Chyba ci z Organizacji też tak pomyśleli –powiedział kąśliwie.
-A
co ty taki wygadany? Z dżentelmena w takiego pyskówkarza? Oj, staczasz się
Rodryś. Nawet pieprzyk ci odpadł –pokręcił głową z politowaniem.
-Posłuchaj,
nie przyszedłem tu z własnej woli. Szefostwo kazało mi dopilnować dostawy i
robię to tylko i wyłącznie dla nich.
-Oh,
jakiś ty dobroduszny.
Austria
pociągnął go za koszulę, tak że ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.
-Masz
czy nie? –wysyczał.
-Tak,
większość już jest w wagonach –powiedział odpychając go –ale amunicja pojedzie drugą
turą.
-Żartujesz
sobie? –odparł strzepując kurz z wygniecionego płaszcza –co mam zrobić z bronią
bez amunicji? Walić po głowie?
-To
już nie mój problem –zacisnął usta, po czym uniósł wzrok do góry –w sumie to
znalazło by się trochę miejsca… ale wiesz –zaczął kręcić kółka stopą –to trochę
będzie kosztować.
Roderich
schował twarz w dłoniach –pieprzony materialista –wysyczał.
***
Feliks
siedział od kilku godzin w tym samym
miejscu praktycznie bez ruchu. Odkąd przybył w to miejsce nie potrzebował żadnych
bodźców, ani nie wyczuwał potrzeby robienia czegokolwiek. Mógłby trwać tak
nieruchomo na zawsze, gdyby nie to, że wciąż potrzebował snu. Jedynie dzięki
temu mniej więcej orientował się, jak długo już tu jest. Od pojawienia się
tajemniczej kobiety minął przynajmniej miesiąc, a dzisiaj była jego kolej jej
pilnowania. Przez ten cały czas była nieprzytomna, od czasu do czasu jedynie
szamotała się bezwładnie na łóżku. To właśnie jej przypadł zaszczyt leżenia na
pierwszym posłaniu przez nich stworzonych. W strefie było mnóstwo drzew, a
oszlifowane kamienie może nie były dobrymi narzędziami, jednak przy takim
ogromie wolnego czasu jakakolwiek praca pozwalała oderwać się od dręczących
myśli. Udało im się także rozpalić ogień, co znacznie wszystko ułatwiało.
Wykonali także prowizoryczne zadaszenie, któremu było bliżej do szałasu niż
nawet do szopy, mimo tego byli bardzo dumni z wykonanej pracy. Mimo pierwszego
złego wrażenia, gdy poznał tych wszystkich ludzi bliżej, przekonał się, że
wszyscy wspierają siebie nawzajem i nawet ten dziwoląg Feliciano stał się
znośny.
Tak
naprawdę to nie wiedział, jak mają sens te warty przy Agriope. Nawet nie
pamiętał kto wpadł na ten pomysł, jednak to zajęcie różniło się od siedzenia
kilkadziesiąt metrów dalej gdzieś przy jakimś drzewie jedynie tym, że trzeba
było pilnować, by nie zrobiła sobie krzywdy podczas tych swoich konwulsji. Nic
innego nie można było zrobić.
Jakby
na wspomnienie tych wydarzeń, jej kościste palce poruszyły się, co zwiastowało
rychły początek ataku. Feliks wstał przygotowany do przytrzymania jej ramion,
jednak zamiast zacząć się wierzgać, gwałtownie zaczerpnęła powietrza i
otworzyła oczy.
Blondyna
kompletnie zamurowało. Wiedział, że powinien zawołać resztę, jednak nie był
wydobyć z siebie ani słowa. Jej ciemnoniebieskie oczy kontrastujące z jej bladą
skórą wpatrywały się w niego nieruchomo.
-Polska... –wyszeptała.
-Co
powiedziałaś? –otrząsnął się.
Kobieta
otworzyła usta i jedynie lekko pokręciła głową. Nie była już radosna jak
ostatnio.
-Nieważne,
jeszcze nie teraz –nim wypowiedziała te słowa, poniosła się do pozycji
siedzącej.
-Czemu
tak długo byłaś nieprzytomna? Jesteś chora? –to było pierwsze pytanie, jakie mu
przyszło do głowy.
Agriope
zmarszczyła brwi i lekko kiwnęła głową.
-Chyba
tak. Można to tak nazwać. Kiedy byłam nieprzytomna moje siły mogły choć trochę
powrócić. Ostatni czas jest najgorszym okresem w moim życiu.
-Ostatni
czas…? –powiedział powoli –to znaczy, że pamiętasz coś przed tym, jak cię tu
uwięzili?
Agriope
przewiesiła bose stopy przez ramę prowizorycznego łóżka i spojrzała na nie.
-Nie
zostałam tu uwięziona. To dzięki mnie to miejsce zostało stworzone.
***
-To przecież niemożliwe!
–krzyknęła Węgry z całych sił. Wszyscy
pozostali zebrani w sali patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczyma. Nikt nie
przypominał sobie, by kiedykolwiek poziom decybeli był tu aż tak wysoki. Belgia
wstał z krzesła i objęła ją ramieniem, jednak ta jedynie ją odepchnęła i
patrzyła się na pozostałe państwa z gniewem w oczach.
-I co? Zamierzacie tak
czekać aż przyjdzie wasza kolej? –powiedziała donośnym głosem –Mogliśmy tego
uniknąć! Przecież…
-Ej! –niski, ale stanowczy
głos przerwał jej wypowiedź –rozumiem, że byłaś blisko z Czechosłowacją, ale to
nie powód by teraz robić wszystkim wyrzuty –powiedział spokojnie Holandia,
zaciągając się papierosem –Nikt z nas nie ma pojęcia jak to się stało, ale
wypraszam sobie, jakobyśmy nic z tym nie robili. Każdy z nas ściąga masę
sprzętu od Szwajcarii, by chronić swoich granic. A to, że Czechosłowacji nie
było na to stać... –rzucił papierosa na ziemię i przydeptał go butem –to już
nie nasza wina.
Węgry cała poczerwieniała
na twarzy i już nastawiała się do wymierzenia mu prawego sierpowego, jednak tym
razem Belgia przytrzymała ją już bardziej stanowczo.
-Jakimś cudem ta chorda „wyzwolonych” europejczyków
znalazła sposób na unicestwienie personifikacji w tradycyjny sposób – krótkowłosa blondynka powiedziała spokojnym
głosem –na razie nie możemy robić nic więcej jak się bronić. Jesteśmy zbyt
słabi na cokolwiek innego. Bezpaństwowcy zajmują już ponad połowę kontynentu, gdybyśmy…
–nie dokończyła, gdyż zatoczyła się i upadłaby na ziemię, jednak Węgry w
ostatniej ją przytrzymała –właśnie o tym mówię –mruknęła z przekąsem –ostatnio każdego
z nas trapi choroba ze względu na stan naszych krajów po ostatniej wojnie, a
teraz dodatkowo jesteśmy wplątani w nową…
-Czekajcie, musimy sobie
coś wyjaśnić –do rozmowy włączył się Hiszpania –Czechosłowacja nie została
zabrana przez tych z Organizacji, tylko tak najzwyklej w świecie… zabita. Jakby
była jakiś cholernym człowiekiem! Przecież jej państwo nadal istnieje!
Personifikacja nie może tak po prostu umrzeć... –Antonio załamał się lekko
głos.
-No przynajmniej do tej
pory tak było –Holandia odpalił kolejnego papierosa –a najgorsze jest to, że jej
obywatele przerzucili się na ich stronę. Kompletnie wyprali im mózgi. Muszą
walczyć przeciw złym personifikacjom, bezdusznym ciemiężcom swoich narodów.
***
Wracała zła, zirytowania ,
przemarznięta. Żałowała, że w ogóle poszła na to spotkanie. W rezultacie nic
nie ustalili, a dodatkowo zdążyli się jeszcze pokłócić. Nie tak wyobrażała pierwszą
konferencję od czasów ostatniej wojny… według Organizacji, gdy pierwszy raz
przedstawiała swój projekt izolowania personifikacji, miały przecież nastać
pokojowe czasy, be żadnych konfliktów… prawdziwa utopia! Węgry prychnęła. Że
też głowy większości państw dali się omamić takim zapewnieniom. Bez kiwnięcia
palcem pozwolili na ich zabranie. Zaczęli od tych najbardziej związanych z ostatnim konfliktem... Dopiero jak coś zaczęło iść nie tak poszli po
rozum do głowy. Ale niestety było już za późno. Na świecie zapanował totalny
chaos, a sprawcy całego zamieszania cudownie się ulotnili. A minęło zaledwie
pół roku od wojny… Gdyby chociaż powiedzieli gdzie trzymane są te
personifikacje, można by było zorganizować jakieś ich odbicie, cokolwiek, ale
aktualnie byli zupełnie bezsilni. Dodatkowo jest bardzo prawdopodobne, że minie
niewiele czasu jak ludzie „wyzwolonej Europy” wejdą do jej kraju. Jakim
sposobem oni w ogóle zamordowali Czechosłowację?
Przekroczyła próg swojego
domu z tym pytaniem w głowie. Zapaliła światło i opadła wycieńczona na sofę.
Jej również od dłuższego czasu doskwierała
migrena i zawroty głowy.
Dopiero gdy wstała, by
pójść po szklankę wody, zauważyła, że nie jest sama w domu.
W rogu pokoju, przy
otwartym oknie, na fotelu siedział mężczyzna, w ciemnym płaszczu z kapturem
zarzuconym na głowę.
Momentalnie przez głowę
przeszło tysiące myśli. Kim on jest? Co on tu robi? Czy przyszedł ją zabić?
W następnej chwili poryw
wiatru zrzucił przybyszowi nakrycie głowy.
Rysy twarzy.
Włosy.
Znajomy błysk w oku.
Nie mogła go pomylić z
nikim innym.
-P-polsko! –wydobył się z
niej donośny pisk.
Postać powoli wstała i
spojrzała się prosto na nią.
-Proszę, mów mi Feliks.
Kolejny raz długaśna przerwa (╥_╥) </3
Uwaga: użyłam do
Czechosłowacji formy żeńskiej, gdyż po
1. Brzmi lepiej xD po 2. Wzorowałam się na tej grafice http://www.zerochan.net/668143#full
, która jest według mnie najlepszą wersją naszych południowych sąsiadów. Jako iż w Czechosłowacji ważniejszą role pełniły
Czechy, uznałam, że nasza Czeszka będzie dobrą personifikacją, a jej brat (mąż?
Kto wie) był jakby częścią składową (coś jak Ludwig i lego landy).