niedziela, 29 grudnia 2013

Jak to z tym Gilbertem było? cz.2

Gilbert usiadł na pobliskim kamieniu i próbował się uspokoić.
-Ostatnie co pamiętam, to to jak celowali we mnie tą ich swoją ulubioną zabaweczką. –prychnął – a potem? *puff* I jakimś magicznym sposobem znajduję się tutaj, kilkaset metrów od twojego domu! Czy ktoś może mi wyjaśnić co tu się do jasnej cholery dzieje?!
Feliks stał naprzeciw niego pocierając dłoń o brodę. Nie wiedział co o tym myśleć. Co ma teraz robić?
-Emm… zdążyłem już zniknąć z mapy świata? –spytał się niepewnie Prusy.

‘Ha! Gościu! A jak zareagujesz, że Ruskie sobie u ciebie eksklawę zrobili?’ pomyślał. Nie powiedział tego jednak. Bał się, że mu na jego własnym terenie padnie na zawał.

-Jakby to ująć… -zaczął zamiast tego.
-No mów bez owijania!
-Tak jakby minęło prawie 70 lat…
-CO?! Zamorduję ich! Przez tyle lat nie wiadomo co się ze mną działo i teraz nagle tak, ni stąd ni zowąd, się pojawiam?! –Gilbert wstał i zaczął chodzić w kółko.
-Też chciałbym wiedzieć o co biega. Wszyscy myśleli, że ty… no wiesz –Feliks zaczął się jąkać –i cię nie ma nawet na mapach ani nic… jakby wszystko poszło zgodnie z planem.
-Cholera! Pójdę do nich i ich zamorduję! Obiecuję! –jego twarz kipiała ze złości.
-Gilbert! Zaczekaj! Wiem, że moje zdanie się dla ciebie najmniej teraz liczy, i że przyjaciółmi to my nie byliśmy, ale musisz mnie przez chwilę posłuchać. Nie możesz tak po prostu ogłosić swojego zmartwychwstania.
-No to co ja mam według ciebie zrobić, hę?
-Zaprowadzę cie do mojego domu, muszę wyjaśnić ci parę rzeczy.

***
Oba państwa siedziały naprzeciw siebie przy stole. Trzeba przyznać, że było to dla nich dziwne uczucie. Przez te wszystkie lata walczyli ze sobą, byli swoimi największymi wrogami, a teraz siedzą tak jak gdyby nigdy nic.
-W tym świecie już nie można sobie ot tak kogoś zaatakować, granice są już ściśle wytyczone i nikt nie zamierza ich zmieniać. Jest wiele organizacji strzegących pokoju na świecie. Nic na to nie poradzisz. Rozumiesz już? –Prusy  ukrył twarz w dłoniach. Polska nie widział go jeszcze nigdy tak bezradnego. To wydarzenie go zmieniło. Zastanawiał się co mogą w tej sytuacji zrobić. ‘Że też Węgry musiała akurat wczoraj wyjechać na jakieś spotkanie!’. Kogo innego znał na tyle dobrze? Tak, że wiedział, iż go nie wyda?
‘Chyba sobie kpisz.’
‘Nawet o nim nie myśl’
‘Nie próbuj nawet’
Feliks westchnął. No tak. Jedyną taką osobą był nie kto inny jak Toris. Mimo wszystko przez co przeszli… Może ze względu na starą przyjaźń posłuży mu jakąś radą? Gdy tworzyli jedno państwo to on zawsze zajmował się wychodzeniem z trudnych sytuacji. Polska nie miał głowy do tego.
-Myślę, że powinniśmy się poradzić Litwy.
-Jego? A co on ma do tego?
-To, że to jest jedyna osoba, której mogę w miarę zaufać oraz potrafi logicznie myśleć i może podpowiedzieć nam co zrobić.
-Ehh… żeby prosić o pomoc swoich dawnych wrogów. –skrzyżował ręce na piersi. –No nic chodźmy.

***
Mimo iż Polska miał samochód to wolał jednak pojechać na swoim koniu. Pomyślał, że nie będzie tak bardzo widoczny i dostanie się do domu Torisa na skróty. Jednak z powodu, że miał tylko jednego, Prusy musiał siedzieć razem z nim.
Jadąc tak Polska powiedział lekko się rumieniąc:
-To się nie wydarzyło, prawda?
-Zgoda. –powiedział z grobową miną Gilbert. Nie przejmował się tym, że ktoś go zobaczy. Przejmował się tym, że go ktoś zobaczy w takiej sytuacji. –Jakby co to szedłem piechotą. Albo coś w tym stylu.

***
Dojeżdżali już do domu Litwy, zza drzew było widać jego dworek. Feliks po tylu latach wciąż pamiętał drogę.
-No dobra, to zrobimy tak. –powiedział Feliks zsiadając z konia –Ty tu zaczekasz, tak by cię Toris nie zauważył, a ja cię potem zawołam.
Prusy westchnął –A po co ta cała szopka? Nie możemy od razu pójść razem? Chcę zobaczyć jego minę. –uśmiechnął się złośliwie Gilbert.
-Eee... –zaczął się jąkać –no bo ja już z nim nie utrzymuję dobrych kontaktów, wiesz, po zdarzeniach z XX w… tak jakby nie jesteśmy już przyjaciółmi. Nie mogę tak od razu z tobą wyskoczyć. Nie chcę biedaka wystraszyć.
-Ech, no ok, ok. Tylko się sprężaj. –wymruczał Prusy i oddalił się trochę –będę się kręcił gdzieś w pobliżu.

Polska podszedł do płotu, przywiązał konia i przeszedł przez furtkę. Nie było tu od kilkudziesięciu lat, od tamtych dni… Przełknął ślinę. Nie wiedział czy jest na to gotowy. Minęło tyle czasu…
Stanął naprzeciwko drzwi. Myślał nad tym, co może powiedzieć Litwie.
‘Cześć! Wiem, że się już nie lubimy, ale Prusy zmartwychwstał i musisz mi pomóc.’
Walnął głową we framugę. To przecież idiotyczne.
‘To będzie trudniejsze niż myślałem.’
Jednak wreszcie się odważył. Zadzwonił dzwonkiem. Radosny świergot ptaków rozniósł się po całym domu. Oczekiwanie na otworzenie drzwi wydawało się dla Feliksa wiecznością. Przez chwilę myślał nawet nad ucieczką, ale w porę się opanował.
Wreszcie drzwi się otworzyły i stanął w nich Litwa. Polska od dawna mu się nie przyglądał. Nawet nie pamiętał kiedy się tak zmienił. Jego niegdyś wesołe, błękitne, pełne blasku oczy były teraz zszarzałe, o mądrym spojrzeniu. Wyglądały tak, jakby przeszły wiele i nauczone doświadczeniem stały się bardziej czujne i poważne. Feliks wiedział, że tak właśnie było.
Gospodarz spojrzał na swojego niespodziewanego gościa najpierw zaskoczony, jednak niemal natychmiast jego wzrok stał się chłodny i podejrzliwy.
-Po co tu przyszedłeś? –burknął.
I właśnie w tym momencie Feliksa coś zakuło w serce. Czy to ten sam Toris, którego znał z dzieciństwa? Jak mógł doprowadzić do tego, żeby aż do tego stopnia się znienawidzili? Przychodzenie tutaj było beznadziejnym pomysłem. Miał ochotę sam sobie przywalić za to, że przyszło mu do głowy prosić o pomoc Litwę.
-Przepraszam. To był zły pomysł.
-Hę? –spytał skonsternowany, ale wciąż nieufny Toris.
-Nie powinienem był tutaj przychodzić. Przepraszam, że zmarnowałeś swój czas. –powiedział zmieszany i już miał odchodzić, gdy Litwa złapał go za ramię.
-Zaczekaj. –powiedział tym razem łagodniej –to ja przepraszam. Nie powinienem tak reagować. Skoro tu przyszłej z własnej woli to musi być to naprawdę coś ważnego.
Feliks delikatnie przytaknął głową.

***
Szli długim korytarzem. Wszędzie było pełno zdjęć krajobrazów, a także, o dziwo, Litwy i Białorusi. Zaskoczyło go to. Nie wiedział, że ich związek kwitnie.

Było jednak jeszcze coś, co zaskoczyło go jeszcze bardziej.
Kątem oka zauważył ich portret gdy byli dziećmi, oryginał tego, który leży u niego na dnie w szufladzie.

***
-A więc? Co cię tu sprowadza? –powiedział wciąż nieufnie Litwa, gdy siedzieli już w salonie.
-Emm… to dość skomplikowane…
-Mamy czas.
‘No to się nieźle wkopałeś chłopie.’ –pomyślał Feliks.
-Wiem, że to tak głupio po tym wszystkim przychodzić –chrząknął –prosić o radę, ale mam wrażenie, że tylko ty możesz mi pomóc.
-Pomóc…? –zapytał zdziwiony.
-No bo… jakby to… pamiętasz likwidację Prus, nie?
‘Brawo Feliks większej głupoty palnąć się nie dało’
-Co to w ogóle za pytanie? –Toris zmrużył oczy. –Oczywiście, że tak.
-To zaczekaj tu chwilę, ok? –powiedział Polska i poszedł w stronę wyjścia.
-Jeśli mi zaraz nie powiesz o co chodzi... –nie zdążył dokończyć swojej groźby, albowiem Feliks otworzył drzwi frontowe. Obok nich siedział już Gilbert, który od razu zerwał się na równe nogi.
-No nareszcie! Ileż można czekać! Herbacianą pogawędkę sobie urządziliście, czy co?

-Jezuniu… -Litwa schował twarz w dłoniach –chyba nici z dzisiejszej randki z Natalią. 

~~

Miał być one shot, wyjdzie chyba coś sporo dłuższego ;) To mój ostatni post przed Nowym Rokiem, w przyszły weekend powinnam coś dodać.

piątek, 27 grudnia 2013

Jak to z tym Gilbertem było? cz.1

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jakim cudem Prusy pojawia się w anime/mandze w czasach teraźniejszych, skoro od 1947 roku nie istnieje? Oto przedstawiam wam mój pierwszy ff, który postara się Wam to wyjaśnić :)

Feliks długo patrzył znudzony na obłoki leniwie sunące po niebie. Słońce paliło go w oczy, a dodatkowo nie mógł znaleźć odpowiedniej pozycji dla siebie. Lato dawało mu się we znaki. Nie mógł sobie wyobrazić jak Hiszpania wytrzymuje te upały. Postanowił zrobić sobie krótką przerwę w wypełnianiu dokumentów nadesłanych przez szefa i leżał teraz na hamaku w ogrodzie przed swoim dworkiem. Miał już dość papierkowej roboty.  Coraz częściej odczuwał uczucie pustki. Odkąd pamięta większość jego życia zajmowały konflikty, wojny, podboje. Nie żeby tamten stan rzeczy mu odpowiadał, nie chciał by jego naród cierpiał, jednak czuł, że właśnie to było istotą jego istnienia, tak jak innych państw. Być najpotężniejszym. Najlepszym. To przecież było priorytetem każdego na przestrzeni setek lat.

Ale czasy się zmieniły.

Teraz najważniejsze to pilnować pokoju na świecie, integrować się, wzmacniać więzi. Feliks pufnął. Więzi. Chcą związać cię tak, byś nie stanowił już zagrożenia.
Wstał z hamaku i poczłapał się po coś do picia. Jego jedynymi atrakcjami były arcynudne spotkania z szefem i słuchanie jego żmudnych wywodów. Co prawda widywał  się czasami z jakimś innym państwem, jednak były to zazwyczaj konferencje światowe, albo gadanina na temat wspólnej współpracy. Owszem , były też takie przyjacielskie, jednak nie zdarzały się one za często, ponieważ gdy ktoś zostanie przyłapany to od razu brane jest to jako objaw spiskowania.
Feliks zacisnął pięści. Gdyby chociaż miał z kim tak spiskować! Co prawda raz na jakiś czas spotykał się z Węgrami, jednak ona miała wielu adoratorów i wiedział, że nie miał u niej szans. Z Torisem praktycznie w ogóle nie gadał, ich stosunki wciąż były nienajlepsze po zdarzeniach z XX w. Od dawna nie zamienili ze sobą nawet słowa, gdy nie było takiej potrzeby.
Nalał sobie kompotu do szklanki. Zachód także nie traktuje go poważnie. To przez tego szefa Rosji był odcięty na kilkadziesiąt lat od świata. I dziwią się dlaczego nie jest tak rozwinięty gospodarczo jak oni. Westchnął. Brakowało mu tych czasów kiedy coś znaczył na świecie. Gdy nie był tylko „tym na wschodzie”.

Odstawił szklankę i poszedł do swojej sypialni. Uklęknął przed komodą i otworzył najniższą szufladę. Pełno w niej było gratów i starych map. Po przegrzebaniu tony rupieci wreszcie odnalazł to, czego szukał. Mały portret jego i Litwy, gdy byli dziećmi. Uśmiechnął się smutno. Pamiętał,  jak musieli stać tak długi czas zanim nadworny malarz pozwolił im odejść. Była to kopia-miniaturka. Nawet nie wiedział, gdzie znajduje się oryginał. Może został spalony? Zniszczony? Ostatni raz widział go przed rozbiorami w sali balowej. Ach, sala balowa. To było coś… Doszczętnie zniszczona tak jak cały jego ówczesny pałac. Spojrzał jeszcze raz na obraz. Byli wtedy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz nawet nie chcą się znać. Schował z powrotem wszystko do szuflady. ‘Na co ci to było, masochisto?’ spytał siebie w duchu.

 ’Przywołałeś tylko niepotrzebne wspomnienia’

Polska mimo upałów postanowił się przejść. Wyszedł na zewnątrz i od razu buchnął na niego gorąc.
-Tiaa… to nie był chyba dobry pomysł.- mruknął.
Zastanowił się jednak i poszedł dróżką do lasu. Tam było trochę chłodniej. Wszędzie było słychać śpiew ptaków i szum liści. Kochał tu chodzić. Co jak co, ale spacery były jedną z jego ulubionych czynności. Zaraz po chrupaniu paluszków oczywiście. Z sielanki wyrwał go odgłos poruszanych liści krzewu. Nie wiedział, że w jego przydomowym lasku są dzikie zwierzęta. I to takie, które klną pod nosem. Skarcił sam siebie za to, że nie ma przy sobie żadnej broni. ‘Kto to może być?’. Podszedł powoli do krzewu i miał za niego zajrzeć , gdy nagle wyskoczyła zza niego postać wymachująca we wszystkie strony rękami.
-Cholera! Ile tu robali! –wykrzyknął wysoki albinos. Zaczął otrzepywać swój granatowy mundur, gdy w końcu zauważył zdębiałego Polskę.
- Hej, koleś, wszystko ok? –spytał machając mu ręką przed oczami. –Skądś cię znam. Musiałem ostro wczoraj zabalować. –rozejrzał się dookoła. –Gdzie ja tak w ogóle jestem? Jednak zamyślił się chwilę i niespodziewanie uśmiechnął. –Ach, no tak! Kogo my tu mamy? Nasz kochany lord Polska! Jak tam zniszczenia? –Pchnął go tak, że Feliks upadł na ziemię. –Ta wojna jest już wygrana i nic tego nie zmieni!

Gdyby nie zupełny surrealizm tej sytuacji Polska pewnie by odszczeknął mu jedną z jego ripost, albo walnął by go w pewne czułe miejsce. Może doszłoby nawet do walki wręcz. Nie zrobił tego jednak. Leżał na plecach i wciąż patrzył się na niego osłupiały. Tego Gilbert nie przewidział. Zmarszczył brwi.
-Nic mi nie zrobisz? Nie odszczekniesz? Nie spluniesz? Tak już ci mój braciszek mózg wyprał? –już chciał go kopnąć gdy nagle usłyszał zdanie wypowiedziane cienkim, niemal niesłyszalnym głosem.
-Przecież ty nie istniejesz…
Nastała chwila ciszy.
To wybiło go trochę z rytmu. Nie stracił jednak fasonu i odszczeknął mu:
-No przecież stoję tu przed tobą jak byk, o co ci chodzi do diaska?!
Feliks spojrzał się na niego już mniej zdziwionym, a bardziej zaciekawionym spojrzeniem. –To ty nic nie pamiętasz?

Co jak co, ale zbić Prusy z tropu to była nie lada sztuka. Jak widać Polsce się to udało. Stał teraz przed nim nie wiedząc co powiedzieć. Lekko się wahając spytał:
-A co mam pamiętać?

Wyobrażaliście sobie kiedyś taką sytuację, że dowiadujecie się o czymś co niszczy wasz światopogląd? Rujnuje wasze dotychczasowe postrzeganie rzeczywistości?
Właśnie w tym momencie Prusy tego doświadczył. Wszystko sobie przypomniał.

Stali naprzeciwko siebie i mierzyli się wzrokiem. Feliks, korzystając tym razem z osłupienia Gilberta, powoli wstał. Tamten tymczasem zacisnął pięści, a na jego twarzy wykwitł grymas złości.
-Już pamiętam. –warknął. –Ta banda aliantów skazała mnie na śmierć! –kopnął kamień leżący przed nim. Chwilę patrzył sobie pod nogi. –Ale w takim razie dlaczego się tu znalazłem?

~~

Mam wielką prośbę! Jeśli  przeczytałaś/eś ten ff, nawet jeśli ci się nie podobał, proszę, skomentuj! Wystarczy jedynie "było spoko", albo " beznadziejne, daj sobie spokój".  To naprawdę da mi odczucie, że nie piszę tylko do siebie i odda mniej więcej obraz mojej 'twórczości' :P



No to zaczynamy! ;)

O czym będzie ten blog? Głównie fanfction o Hetalii - najróżniejsze: angsty, przygodowe, obyczajowe... pewnie mniej romansideł, bo nie jestem w tym dobra, ale to się zobaczy. Jestem nastawiona na one-shoty (najwyżej kilku częściowe), ponieważ nie mam cierpliwości do dłuższych opowiadań i często po prostu je porzucam. Zapewne ten blog nie będzie miał dużo obserwatorów i wejść (jak ja bym się cieszyła gdyby chociaż jedną osobę zainteresował!). Powiedzmy sobie szczerze - nie umiem reklamować niczego xD miałam Tumblra - nic z tego nie wyszło, miała Aska - ta sama historia. W sumie zakładam tego bloga dla siebie, by mieć wszystkie fanfiki w jednym miejscu, a nie gdzieś w zeszytach (tak, piszę najpierw wszytko w zeszycie - nie wiem czemu, taki nawyk). Jest to pierwsze miejsce, gdzie będę publikowała moją twórczość - taki mini debiut, hah ;)

Co do częstotliwości publikowania ff - nie mam zielonego pojęcia jak to będzie. Teraz jest przerwa świąteczna, więc na pewno coś dodam, może kawałek nawet dzisiaj. Nie wiem jak pójdzie dalej, zapewne będę publikować jedynie w weekendy i zapewne nie we wszystkie (późno wracam ze szkoły i nie mam potem czasu na nic).

I to by było chyba na tyle (ktoś to w ogóle przeczyta?) mam nadzieję, że to wszystko nie skończy się fiaskiem (>‿◠)✌

I macie przystojnego Felka na początek  :3 (pixiv.net)