piątek, 7 lutego 2014

Znamy się? cz.2

Gdy zjedli już porządny posiłek, mimo nadchodzącego wieczoru wciąż siedzieli rozłożeni na krzesłach.
-Wiesz co? –powiedział Feliks opierając głowę na ramionach –gdyby mi ktoś rano powiedział, że będę tu tak teraz siedział i gadał z jakimś obcokrajowcem, to bym nie uwierzył –zaśmiał się.
-A myślisz, że ja bym uwierzył?  -odpowiedział również rozbawiony Feliciano.
Nagle Feliks zaczął chichotać. Włoch spojrzał się na niego dziwnie, a tamten wskazał na jego włosy. Okazało się bowiem, że z jego starannie ułożonej fryzury odskoczył właśnie zakręcony kosmyk.
-No nie… - wyjąkał rozpaczliwie próbując ułożyć go z powrotem na prawidłowe miejsce – odkąd pamiętam mam z tym czymś problem, próbowałem już chyba wszystkiego… -westchnął. Feliks jednak przestał się już śmiać i ściągnął brwi czymś głęboko zamyślony.
-Hm...? Coś się stało? –spytał Feliciano. To wyrwało go z zamyślenia i odpowiedział szybko:
-Nie, wszystko w porządku...
Do końca wieczoru został już jednak lekko przygnębiony.

Dochodziła już godzina dwudziesta druga, gdy postanowili się pożegnać.
-Jutro wieczorem mam samolot do Londynu, więc może spotkamy się jeszcze gdzieś po południu? –spytał Feliciano wstając od stolika. Feliks natomiast stał bijąc się z myślami. Nastała chwila niezręcznej ciszy.
-Em… to twój pierwszy raz w Polsce? –spytał w końcu zamiast odpowiedzieć.
-Hm..? –Włoch był nieco zaskoczony tym pytaniem –Emm… raczej tak –odchrząknął –znaczy na pewno tak. Nie byłem tu jeszcze. A co?
Feliks przygryzł wargę i uśmiechnął się niemrawo.
-Nie sądziłem, że kiedyś jeszcze komuś o tym powiem –mruknął  niby pod nosem, ale wystarczająco głośno, by Feliciano go usłyszał – a więc… wiem, że znamy się dopiero jeden dzień, ale mam nieodparte wrażenie, że się kiedyś już spotkaliśmy, a nawet znaliśmy bardzo dobrze… Nigdy jeszcze takiego czegoś nie doświadczyłem i dziwnie mi o tym mówić… Gdy zobaczyłem ten kosmyk byłem już niemal pewien.
Włoch spojrzał na niego skonsternowany. Feliks zaczął kręcić butem kółka na chodniku.
-Wiesz, nie przejmowałbym się tym tak, gdyby nie jedna istotna rzecz –mówił dalej –niecałe 2 lata temu straciłem pamięć. Lekarze mówili, że to przejściowa amnezja, że wszystko sobie przypomnę, jednak każda  twarz od tamtej pory wydawała mi się obca. A twoja jest pierwsza, z którą jest inaczej. –westchnął. Feliciano spojrzał na niego zdębiały, jednak po chwili oprzytomniał.
-Bardzo mi przykro, jednak nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek się spotkali –powiedział. Chwilę stali tak w ciszy. Feliks uśmiechnął się jednak.
-Przepraszam, nie powinienem tak wyjeżdżać z takim czymś, to było głupie –zaśmiał się –po prostu ciekawość była zbyt duża.

Już w nieco lepszych nastrojach pożegnali się i obiecali, że na pewno się jeszcze jutro spotkają.
Jednak gdy Feliciano zniknął za drzwiami hotelu, na twarzy Feliksa znów zagościł smutek.
Stał tak jeszcze chwilę z pustym wzrokiem i włosami powiewanymi przez wiatr.

***
Feliks nie spał dobrze tej nocy. Godzinami przewracał się z boku na bok nie mogąc przestać rozmyślać o dziwnym nieznajomym, powoli nastawał ranek. Bił się z myślami wciąż mając przed sobą obraz tego turysty. ‘Czy to możliwe, żebym go znał?’ Westchnął. To mogła być jedyna osoba, która mogłaby mu powiedzieć cokolwiek o jego przeszłości.

To wszystko wydarzyło się jakieś dwa lata temu. Pierwsze co pamięta, to przebudzenie w szpitalu. Lekarze oznajmili mu, że pewna kobieta znalazła go nieprzytomnego koło jednego przystanku na ulicach Warszawy. W jego organizmie odnaleźli jakieś dziwne substancje, które prawdopodobnie odurzyły go na jakiś czas. Jednak to, co przeraziło go najbardziej to fakt, że nic nie pamięta. I wcale nie chodziło tylko o poprzedni wieczór. Nie pamiętał niczego. Nie wiedział gdzie mieszka, kim jest. Nic z jego przeszłości. Wiedział jedynie jak się nazywa. Policja i różne organizacje robiły co mogły, by znaleźć jakiegoś członka jego rodziny, kogoś ze znajomych. Niestety, wszystkie wysiłki spełzły na niczym. Jedyne co miał to torba z kilkoma podręcznymi rzeczami i małym albumem. Nie miał pojęcia, dlaczego miał go przy sobie. No bo kto bierze takie rzeczy, gdy wychodzi na miasto? Miał w nim kilkanaście zdjęć z zupełnie nieznanymi mu ludźmi. Ich tożsamości również nie udało się ustalić.

Tak więc zaczął swoje życie kompletnie od nowa, z olbrzymią dozą nieśmiałości do obcych ludzi, każdego kogo spotkał. To dlatego ten turysta wydał mu się dziwny. Był on pierwszą osobą, dla którego zachowywał się, jakby byli dobrymi przyjaciółmi.  Miał wrażenie, że znają się od dawna. I ten jego niesforny kosmyk.

Nagle Feliks wstał z łóżka jak oparzony.
-Kosmyk! –wykrzyknął podbiegając do jednej z szuflad i wywalając z niej pośpiesznie rzeczy. Gdy nie znalazł tego, czego szukał otworzył kolejne i zrobił z nimi to samo. Wreszcie po przeszukaniu sporej części swojego mieszkania miał w swoich dłoniach to, o co mu chodziło.

Album.

To dlatego tak zareagował, gdy zobaczył odskakujący kosmyk Feliciano. Wiedział, że widział już coś takiego, i że to nie mógł być przypadek. Nerwowo przeglądał stronice albumu w poszukiwaniach. Na jednym ze zdjęć zobaczył siebie śpiącego na jakiejś kanapie, przebranego w różową sukienkę i z pełnym, profesjonalnie zrobionym makijażem. W kadrze załapała się również jakaś szatynka trzymająca zestaw kosmetyczny i zakrywająca usta ze śmiechu. Na kolejnym zobaczył małego chłopca, który skakał, by dosięgnąć zabawki trzymanej przez mężczyznę o miodowych włosach i okularach na nosie, który najwyraźniej miał z tego ubaw.

Po przekartkowaniu jeszcze paru stron zatrzymał się nagle na jednej z nich. Chwilę gapił się osłupiały w jedno ze zdjęć przedstawiające jego i Feliciano.

***
Mimo wczesnych godzin porannych Feliks pedałował przez miasto ile sił w nogach. Warszawa dopiero budziła się do życia, a słońce było nisko nad horyzontem.
Chciał jednak jak najszybciej wyjaśnić to wszystko. Miał kompletny mętlik w głowie, nic do siebie nie pasowało, jednak czuł, że to może być przełom, dzięki któremu dowie się coś o swojej przeszłości. Dotknął dłonią kieszeni. Znajdowała się tam aktualnie najcenniejsza rzecz, jaką posiadał.

 Zdyszany zsiadł z roweru koło budynku i niemal wbiegł do hotelu, do którego można było na szczęście swobodnie wejść. Nagle zorientował się, że nie wymienili się żadnymi kontaktami z Feliciano i nie ma pojęcia gdzie go szukać. A hotel był dość duży. 5 pięter.

Podszedł do recepcji, przy której stała jeszcze nie do końca przebudzona, aczkolwiek uśmiechnięta pani.
-Dzień dobry. Czy mogłabym panu jakoś pomóc? –powiedziała z pełnym profesjonalizmem.
-Właściwie to tak. Mój dobry przyjaciel z Włoch przyjechał wczoraj do Warszawy i obiecałem mu, że go odwiedzę, ale zapomniałem numeru jego pokoju, a jego telefon tutaj nie działa… -powiedział Feliks starając się przybrać najbardziej wiarygodną pozę na jaką było go stać. Po części mówił przecież prawdę.
-Niestety, nie możemy udzielać żadnych informacji o naszych gościach. Bardzo mi przykro. –odpowiedziała recepcjonistka robiąc zmartwioną minę.
-A nie można by było zrobić wyjątku? Mój przyjaciel mnie wyczekuje, jestem pewien, że to potwierdzi.
-Naprawdę nie mogę, wyrzucą mnie za to z pracy.
-Nikt się o tym nie dowie. Obiecuję! –Feliks zrobił oczy zabłąkanego kotka. Kobieta była jednak nieugięta.
-Bardzo mi przykro, ale nie mogę panu pomóc. –odwróciła się, by zapisać coś w notatniku, dając mu do zrozumienia, że nic u niej nie wskóra. 
Feliks odszedł kawałek pod drzwi wejściowe. Oczywiście nie miał zamiaru się poddawać. Gdy tylko recepcjonistka wyszła na zaplecze, jednym susem przeskoczył ladę i przejechał palcem po liście gości.
-Jednak brak komputeryzacji ma też swoje dobre strony... –mruknął. Feliciano Vargas. Bingo. Pokój numer 32. 
Wbiegł szybko na piętro i po paru minutach stał przed odpowiednimi drzwiami. Dość energicznie w nie zastukał. Po chwili było już słychać szczęknięcie klucza. Przed Feliksem stanął zaspany Feliciano z kubkiem kawy w ręku. Gdy zobaczył swojego gościa bardzo się zdziwił.
-Hej, amico, nie przesadzasz z tymi odwiedzinami? Jest dopiero ósma rano. –powiedział ziewając.

-Wiem, przepraszam, ale to nie może czekać. –powiedział, na co gospodarz spojrzał się na niego pytająco. Feliks wyjął delikatnie zdjęcie z kieszeni i podał mu je.
 –Znalazłem to dziś rano w moim albumie. Wiesz może coś więcej na ten temat?

3 komentarze:

  1. Pierwsza! C; oks to tak od razu : 1) czemu tak krotko ;( 2) chce wieecej 3) Naprawde fajnie i z tresci od razu sie kojerzy co i jak a ja to wprost uwielbiam :D Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowa :3 a kolejną notkę uda mi się dopiero wstawić chyba pod koniec przyszłego tygodnia (ah, kochana szkoło, uwielbiasz zapełniać mi wolny czas <3)

      Usuń
    2. Hah taa xd znam to, ledwo wiąże się koniec z końcem :D
      A wiec czekam czekam !;)

      Usuń